Kameleony to piękne gady z grupy jaszczurek.
Słyną one ze zdolności do zmiany ubarwienia, długiego języka, oryginalnej
budowy ciała. Bez wątpienia, są to najpiękniejsze stworzenia, jakie
kiedykolwiek widziałam. Nie wiem jak innych, ale mnie w pełni oczarowały i
robią to za każdym razem, kiedy tylko na nie spoglądam.
Zaczarował mnie również jeden taki osobnik. Niepozorny. Miły. Wychowany. Jednym słowem był cudowny. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. To, w jaki sposób się poznaliśmy. Dla mnie na pewno magiczny. Nasze początkowe, wspólne wypady. Dzielenie się czasem, przeżyciami… Szczerość? Idealnie umiał się wpasować w ideał mojego faceta… Przedstawię Wam zatem historię z mojego życia. Historię, która odmieniła to życie o równe 180 stopni. Mimo wielu przykrości, zdobyłam cenną wiedzę potrzebną każdej kobiecie. Wiedzę, która powinna być dla nas podporą w chwilach słabości i obroną przed pustymi i dennymi słowami kameleonów.
Nie potrafię wymazać z pamięci dnia poznania mojego „wymarzonego” mężczyzny. Pojawił się nagle. Tak, jakby spadł mi z nieba. Jakiś Aniołek zesłany prosto z góry. Śmieszne, ale na samym początku wydawał się... wręcz idealny. Tamten czas był dla mnie jednym z najlepszych. Byłam bardzo szczęśliwa – pamiętam to doskonale. Pojawił się On i jakoś zaczarował. Choć zupełnie nie mój typ faceta, wręcz całkowicie nie przepadałam za typowymi mięśniakami, on miał w sobie to coś. Z każdym kolejnym spotkaniem wydawało mi się, że śnię. Robił wszystko to, o czym marzyłam. Nieprzewidywalny, spontaniczny, romantyczny. Uderzał w dziesiątkę za każdym razem. Powodował tak, bym mu zaufała. Mimo że z trudnością przyszło mi wypowiedzenie dwóch ważnych słów... pokochałam go. Wszyscy uważali nas za parę idealną. Niepojęta moc ciągnęła nas ku sobie. Zwariowaliśmy. A przynajmniej ja. Naprawdę, wtedy było niesamowicie. Ale jak wszystko, do czasu.
Na chwilę dzisiejszą zdaję sobie sprawę, że rozstanie z Nim było czymś, co musiało nastąpić i było to dobrą decyzją. Inaczej zostałyby po mnie strzępki czegokolwiek. Z uśmiechniętej, wrażliwej, spokojnej, cieszącej się z najdrobniejszych rzeczy dziewczyny, stawała się coraz bardziej nerwowa, zestresowana i wybuchowa baba. Zła i okropna.
Wiecie kim jest socjopata? Socjopata to człowiek z antysocjalnymi zaburzeniami osobowości, które przejawiają się m.in. brakiem poczucia winy, niezdolności do jakichkolwiek wyższych uczuć, niezdolności do związku opartego na czystej i zdrowej miłości. Taki człowiek uważa się za wybitną jednostkę, dla której nie liczy się nic, prócz czubka własnego nosa. Dąży do celu po trupach. Kameleon jest rodzajem socjopaty, który potrafi się idealnie wczuć w daną sytuację. Potrafi omamić, oczarować, opowiedzieć odpowiednie bajeczki, dla osiągnięcia własnych korzyści. Nie wie co to miłość, za to
Dopiero niedawno dotarło do mnie, że mój wymarzony jest socjopatą. Chociaż każdy próbował otworzyć mi oczy, ja nie potrafiłam przyjąć tego do świadomości. Kochałam go ślepo i wciąż wierzyłam, że jest dobrym, lecz troszkę zagubionym chłopakiem. Widziałam go przez pryzmat osoby, którą kiedyś mi stworzył. Byłam naiwna. Chyba nadal jestem. Potrafię kochać całym sercem, z całych sił. To smutne, że musiało wydarzyć się to wszystko, co się wydarzyło, bym przejrzała na oczy i w końcu zrozumiała, że moi przyjaciele naprawdę mają rację. Zakochana, głupia i naiwna. Ty nie bądź taka! Obudź się na czas.
Pamiętam, jak dwa lata temu dziękowałam Bogu, że zesłał mi takiego człowieka. Dziwiłam się, że Ten Najwyższy uznał, że zasługuję na taki Skarb. Idealny, bezkonkurencyjny. Był wspaniały. Każdej mojej przyjaciółce życzyłabym wtedy takiego faceta. Śmieszne, że robił to wszystko by tylko osiągnąć to, co chciał. Nie ukrywam, dużo i często kochaliśmy się. Zawsze było tego pełno w naszym wspólnym życiu. Widziałam, że jest to dla niego bardzo istotne. Pewnego razu, powiedziałam mu: „Kochanie, zatraciliśmy to, co najważniejsze. Pamiętaj, że nie zbudujemy dobrego związku, jeżeli zapomnimy o uczuciach. Ciągle mówisz o jednym. Gdzie podziały się uczucia? Miłość? Tak bardzo mi tego brakuje”. I na chwilę znów powróciła miłości lawina. Lecz co jakiś czas ona znikała. Pod koniec, mężczyzna, z którym chciałam dzielić resztę życia, nie chciał mnie nawet przytulić, pocałować. Nie potrafił sam powiedzieć, że mnie kocha, a na pytanie odpowiadał „przecież powinnaś to wiedzieć”. A skąd miałam to wiedzieć? Po słowach, że jak wyjedzie, to nie będzie opłacało mu się do mnie przyjeżdżać, a związek na odległość sensu nie ma? Że wszystko robię źle, najgorzej, a każda inna dziewczyna jest o niebo lepsza, w niemalże w każdej dziedzinie. Że nic nie potrafię, jestem nudna i niczym mu nie imponuję, nie potrafię zaciekawić? Że moje pasje są niczym ważnym, błahym i ogólnie to jestem beznadziejna. Po tym miałam to wiedzieć? Wiecie jaka byłam w tamtym momencie głupia? Uwierzyłam w każde jedno jego słowo. Obwiniałam się, że przeze mnie, przez moja nudną i głupią osobę, nie potrafimy się dogadać. Starałam się każdego dnia coraz więcej. Coraz więcej dawałam od siebie i w zamian słyszałam.. „a niby co ty dla mnie robisz?” Właśnie, co? Masaże, jedzenie, sprzątanie, bycie na każde zawołanie. Wspieranie w trudnych chwilach i spełnianie wszystkich jego oczekiwań. A w zamian? Czasem mnie przytulił. Kiedy ja potrzebowałam porozmawiać, nigdy nie odbierał. Mogłam sobie dzwonić do usranej śmierci. Kiedy prosił mnie o coś, bym coś zrobiła i to wykonałam, słyszałam słowa krytyki, że jestem beznadziejna i na pewno zrobiłby to lepiej. Tego wszystkiego było tak wiele, że aż serce pęka, kiedy przypominam sobie tego typu sytuacje. Był ich ogrom. Najważniejszą i tą, która zabolała najbardziej było usłyszenie:
Straciłam poczucie swojej kobiecości, pewności siebie, wiary w to, że mogę osiągnąć naprawdę wiele. Każdy mój element ciała, wyglądu, również był krytykowany. A przecież w związku chodzi o to, by akceptować wszystkie swoje niedoskonałości. On później potrafił nawet sprawić, bym czuła kompleks tego, co serio we mnie jest świetne. Każdy powtarzał mi tylko, że jestem cieniem własnej siebie. Że wyglądam okropnie. I tak też było. Ważyłam ledwo 40 kg. Buzia, która kiedyś była gładka jak pupa niemowlęcia, okryła się pasmem pryszczy. Widać było po mnie zmęczenie i brak jakichkolwiek chęci. Włosy siwiały mi w przerażająco szybkim tempie. Paznokcie, które normalnie mam silne, długie i naprawdę piękne, łamały się nawet jak lekko stuknęłam w biurko. A ja tego wszystkiego nie dostrzegałam.
Dopiero, kiedy skumulowało się wiele, zachowywałam zimną krew. Mimo łez, które napływały sumieniami i tej cholernej bezradności. Zostałam oduczona przytulania, okazywania jakichkolwiek uczuć. To mi pomogło wziąć się w garść. Zrozumiałam, że osoba, którą kocham nad życie, nie kocha mnie. Nie kocha, bo mnie nie szanuje, depcze moją godność na każdym kroku, nawet malutkim. Poniża we wszystkim. Krytykuje. Upokarza. Nie działały na niego litry łez i prośby. Krzyki bezradności. Nic. Teraz wiem, że on po prostu
Kameleona cechuje też bardzo ważna rzecz, która uśpi Twoją czujność. Na początku jesteś dla niego najukochańszą, najlepszą, najwspanialszą dziewczyną. Kocha w Tobie wszystko i wszystko jest bezkonkurencyjne. Podziwia Cię na każdym kroku. Komplementuje. Sprawia, że czujesz się przy nim jak księżniczka. Dba, troszczy się. Wszystko po to, by potem osiągnąć i dostać to, czego pragnie. I dostaje. A jak mu się to wszystko znudzi albo stwierdzi, że nic więcej nie potrafisz mu dać, robi wszystko byś tylko czuła się najgorzej. Jednym słowem –
Po opowiadaniu tego, co dzieje się w moim związku, kilka razy słyszałam od przyjaciółek i bardzo bliskich mi osób, że zachowuje się tak, jakby ranienie mnie dawało mu przyjemność. I chyba się nie mylili. On nie odczuwa współczucia. Nic z tych rzeczy. Bezwzględny, wyrafinowany. Wmawia Ci, że to
Mimo, że z początku był zawsze, kiedy tego potrzebowałam, z każdym kolejnym dniem to ulegało zmianie. Jak wspominałam wcześniej, mogłam dzwonić do usranej śmierci, a on nie raczył podnieść słuchawki. Dopiero kiedy to on miał chwilę, nudził się i chciał pogadać, wtedy zadzwonił, ale tylko dlatego, by pogadać.. o sobie.
Z czasem zaczęłam dostrzegać jego wady. Musiałam usłyszeć wiele przykrych słów i przeżyć z nim naprawdę wiele chwil upokorzenia, by przejrzeć na oczy. Momentami jestem zła, ale nie posiadałam wcześniej wiedzy, jaką posiadam na dzień dzisiejszy. Pamiętam, jak kiedyś wracałam od niego w środku nocy. Umówiliśmy się, że zadzwonię, jak wrócę. Nie odbierał, dzwoniłam kilkanaście razy. Przestraszona, że coś mu się stało, wybiegłam z domu (mieszkamy 5 minut od siebie). Oznajmił mi, że wyleciało mu to z głowy.. A na deser wyśmiał i skrytykował, że przybiegłam. Gdyby mnie gwałcili, napadli, obrabowali, nie mogłabym polegać wtedy na swoim facecie.
Tak jak kameleon, tak i tego typu facet potrafi przybrać wiele póz by akurat wpasować się w sytuację. Uspokoić Twoją czujność i dostać to, czego pragnie. Jest wspaniałym mówcą, który potrafi tak zagadać, że zapomnisz o Bożym Świecie. Posiada bardzo rozdmuchane ego – wchodząc na nie i szukając jego poziomu IQ na pewno wpadłabyś w niekończącą się przepaść. Potrafi być podekscytowany Waszą znajomością i wmawiać Ci miłość tak, że przenosiłabyś w końcu dla niego góry. Dopiero później okazuje się, że ma dwie osobowości – w jednej chwili Cię kocha bezgranicznie, by później znienawidzić z całego serca. Bezwzględnie gra na Twoich uczuciach i ma głęboko w nosie Twoje cierpienie. Nie jest w stanie przyjąć swojej winy na klatę, swoich błędów. Zawsze obwinia o wszystko innych, a takowej nie widzi w sobie. Często kłamie i wymyśla niestworzone bajeczki, a przede wszystkim w znajomości liczy się dla niego… SEKS.
Rozpisałam się. Jest jeszcze wiele rzeczy, które mogłabym opisać. Cech, które mogłabym przypisać socjopacie, jednakże mój tekst nie miałby wtedy końca. Dziewczyny, wiadomo, jedna cecha z wyżej wymienionych przeze mnie z fajnego chłopaka nie czyni socjopaty. Jednak jeśli ptaszki zaznaczycie przy więcej niż dwóch… miejcie oczy szeroko otwarte. Pamiętaj, szczęśliwego związku opartego na prawdziwej i pięknej miłości z tego typu człowiekiem nie zbudujesz. A po co tracić najlepsze lata swojego życia na kogoś, kto nie pokocha Cię nigdy i nie będzie szanował? Daj szansę komuś innemu! Wierzę w Ciebie. Powodzenia!
MałyCwaniak :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń